ďťż

Mowa serca | 1whiteangel3

No więc chciałabym tutaj zamieścić swoje długie opowiadanie możnaby wręcz powiedzieć, że to powieść. Nie zamierzam dawać jej tutaj całej od razu, tylko pojedyncze rozdziały. Jeśli chcecie czytajcie, jeśli nie chcecie to nie czytajcie. Wasza wola. Ja jednak chciałabym poznać wasze opinie buźka :*

Miłosne zawirowania w Jamestown

Szła wolnym, miarowym krokiem. Co kilka chwil oglądała się za siebie w obawie przed tym, że ktoś ją zauważy, a mianowicie, że zauważy ją Mark.
Nie chciała, aby ktokolwiek widział ją na spacerze, a już na pewno nie chciała, aby widział ją, Mark. Miała do niego żal o tamten wieczór. Nie mogła mu wybaczyć jego słów. Człowiek, którego kochała nie mógł powiedzieć jej czegoś takiego…, a jednak.
Wszyscy w miasteczku Jamestown o tym mówili. Każdy wiedział, że Mark i Angela się rozstali. Nikt jednak nie znał przyczyny. Tylko Mark i Angela o tym wiedzieli i no cóż jak dotąd nikomu nie powiedzieli.
Angela Wallach należała do rodu Wallachów znanych w całym, Jamestown. Jej ród był wielki i niezwykle różnorodny. Jedno było pewne Allachowie byli uparci, zawzięci i pośpieszni. Wszystkie te cechy przechodziły z pokolenia na pokolenie, a wszystkiemu winny była Nataniel Wallach.
Tamtego wieczoru Mark i Angela wybrali się na spacer, był ciepły wieczór. Pogoda była doskonała. Nic nie wskazywało na to, że będzie burza. Angela szła w milczeniu, Mark tylko od czasu do czasu na nią spoglądał:
-Wiesz moja droga Angelo, że twoja twarz wygląda oszałamiająco w tym świetle.
-Być może, ale mieliśmy rozmawiać o czymś innym, a mianowicie o ślubie…
-…ależ Angelo mamy jeszcze tyle czasu. Mamy dopiero po 26 lat…
-Przestań! Za każdym razem, gdy zaczynam mówić o ślubie ty zmieniasz temat. Czy ty nie chcesz się ze mną związać.
-Oczywiście, że chcę, ale…
-Nie ma żadnego, ale. Albo mnie kochasz, albo nie. Popatrz, więc w moje oczy i powiedz mi czy chcesz, żebyśmy się pobrali.
-No, więc-Mark był bezradny wobec uporu Angeli.
-Popatrz tylko w moje oczy i powiedz „tak”, albo „nie.
-Yyy…
-„Tak” czy „nie”.
-Nie Angelo, nie chcę się z tobą na razie wiązać-coś w nim pękło. Zwykle był posłuszny Angeli i nie podnosił na nią głosu.-Uważam, że jest jeszcze za wcześnie. Mamy dużo czasu. Pamiętaj Angelo, że nie chcę się z tobą wiązać, bo jest za wcześnie, a nie, dlatego, że Cię nie kocham.
-To nie ma znaczenie. Nie chcesz, żebyśmy się pobrali. Trudno. Jeśli nie chcesz teraz, to nie zostanę twoją żoną już nigdy.
-Ale…
-Postanowiłeś już. Ja nie zostanę twoją żoną, ale może jakaś inna naiwna nią zostanie. Nie jesteś jedynym mężczyzną na świecie. Marku Darling wyjdę za mąż choćby za Georga Stephensona. A teraz żegnaj. Zostawiam cię samego. Przyszłam tu jako narzeczona, a odchodzę jako panna bez perspektyw.
Angela zaczęła biec. Biegła leśną ścieżką, nie wiedziała, dokąd biegnie. Nie wiedziała nawet, po co, ale musiała biec. Po kilku minutach wybiegła z lasu. Uciekła od miejsca, w którym zdarzyło się tak wiele ważnych wydarzeń: zakochała się tam, zaręczyła się i zerwała zaręczyny.
Angela postanowiła pójść do swojej kuzynki Wandety Wallach i powiedzieć jej, że ślubu nie będzie. Dziewczyna zawsze wszystko mówiła swojej kuzynce, ponieważ ona zawsze jej słuchała. To była osoba, której Angela teraz potrzebowała. Szła, więc pośród łąk i pól. Szła do Wandety, do swe najdroższej kuzynki.
Nie minęło dużo czasu, kiedy Angela stanęła przed domem kuzynki. Wandeta mieszkała w uroczym zakątku nazywanym „Srebrnym Wzgórzem”. Była to nazwa urocza i w dodatku dodawał jeszcze uroku temu miejscu.
Zanim jeszcze Angela zdążyła dojść do drzwi, Wandeta otworzyła je. Od razu wiedziała, że coś złego się stało. Miała chyba jakiś szósty zmysł, bo zawsze wiedziała, co jest na rzeczy. Kiedyś Wandeta wiedziała, że Angela jest zakochana zanim ona sama o tym wiedziała. Kiedyś tak po prostu popatrzyła na krowę i tak od niechcenia powiedziała, że ta jest chora. Za kilka dni krowa zdechła.
Szósty zmysł Wandety był chyba znany w całym okręgu, bo prawie każdy przychodził do niej po radę. Chociaż innym ona dobrze radziła, to jednak sobie nie potrafiła poradzić. Nigdy nie wiedziała, co ma robić w swoim życiu. Potem nie wiedziała, za kogo ma wyjść i tak zostało do dzisiaj. Wciąż rywalizują o nią dwaj młodzieńcy (Georg Stephenson i Andrew Strong), a ona biedna nie wie, którego wybrać.
Angeli i innym jednak potrafiła pomóc. Taka była Wandeta:
-Kochanie, co się stało?
-Ależ nic Wandeto. Tak przyszłam na pogawędkę. Chciałam usłyszeć, co nowego się dzieje.
-Jeśli o to pytasz to…,a nie, nie. Wiem, że coś się stało i powiesz mi, co. Czy ty wątpisz bym ja mogła czegokolwiek nie wiedzieć.
-No ja mogę wątpić, ale Georg Stephenson i Aleksander Strong raczej są pewni, że nie wiesz wszystkiego.
-Oj dobrze, dobrze. Może i nie potrafię dokonać wyboru w sprawie męża, ale wiem, że coś się stało. Angelo powiedz, co.
-Ślubu nie będzie.
-Jakiego ślubu?- Wandeta bywała czasami roztargniona.
-Ja i Mark się nie pobieramy. Postanowione. On mnie nie kocha.
-Pokłóciliście się, prawda?
-Tak…, ale nie powiem, o co.
-Dobrze. Nie musisz mówić ja i tak wiem, że o coś głupiego.
-Wcale, że nie!
-Och, no dobrze. To była sprawa wagi państwowej. On pracuje jako tajny szpieg i nic ci o tym nie powiedział, do tej pory, a kiedy ty poprosiłaś, aby przestał być szpiegiem on się nie zgodził. Do tego on nie lubi kremu malinowego-na twarzy Wandety ukazał się ironiczny uśmiech.-O ironio losu. Czemu tak ich skrzywdziłaś.
-Przestań się ze mnie naśmiewać. Lepiej zastanów się czy wyjdziesz za Georga czy za Andrew.
-Phi, najlepiej jak w ogóle nie wyjdę za mąż. Zostanę stara panną
-Ależ nie. Jesteś taka ładna.
Była to prawda. Wandeta miała długie brązowe włosy, wijące się wokół jej twarzy. Jej brązowe oczy otoczone długimi czarnymi rzęsami zawsze świeciły radością. Różowe, duże usta jeszcze dodawały jej uroku. Kiedy Wandeta miała 18 lat prawie wszyscy chłopcy z Jamestown byli nią zainteresowani, a ile było przyjezdnych. Wandeta żadnemu nie dawała nadziei, ale też jej nie przygaszała. Czas mijał, a ona wciąż się nie zdecydowała. Grono wielbicieli malało, a ona była coraz starsza. W końcu pozostało tylko dwóch. Został Georg i Andrew. Wandeta miała 25 lat i miała nadzieję, że w końcu jeden z nich zrezygnuje, a ona nie będzie miała wyboru i wyjdzie za tego, który zostanie. Jak na razie jednak żaden nie miał zamiaru rezygnować.
-No to, co ja mam z nimi niby zrobić. Nie mam zielonego pojęcia, którego mam wybrać.
-Chcesz wyjść za mąż Wandeto?
-Oczywiście, że chcę, ale nie wiem czy zdążę przed śmiercią.
-Nie bądź taką pesymistką. Wiesz, na twoim miejscy wybrałabym Andrew Stronga.
-Dlaczego?
-Nie pytaj mnie, dlaczego, tylko mnie posłuchaj i jeśli Aleksander ci się oświadczy przyjmij oświadczyny-wewnątrz siebie Angela odczuwała obrzydzenie do Georga. Wiązało się to z pewnym wydarzeniem, ale nie wiem, z jakim.
-Tak zrobię.
Tak, więc skończyło się na tym, że zamiast Wandeta pomóc Angeli, Angela pomogła Wandecie. Nazajutrz wszyscy w Jamestown wiedzieli, że Marki Angela nie są już razem. Nie wiadomo było dokładnie, kto rozniósł plotkę, albo przynajmniej nie było pewności, co do osoby roznosiciela. Były jednak pewne podejrzenia, co do Katie Menlua i Garmia Jump. Pewności jednak nie było. Jeszcze tylko do południa słyszano gdzieniegdzie „Pokłócili się”, „Ślubu raczej już nie będzie”. Potem były już tylko rozmowy, jakieś szepty i spojrzenia pełne współczucia.
Angela szła właśnie do sklepu, kiedy usłyszała Katie:
-Och, kochanie nie martw się. Na pewno się pogodzicie i wszystko będzie dobrze.
Angela patrzyła na Katie jak na jakiegoś szaleńca. Po chwili uzmysłowiła sobie, że jej chodzi o Marka i z nutą wyższości w głosie odpowiedziała:
-Zerwanie z Markiem to była całkowicie moja decyzja. Jestem szczęśliwa, że to zrobiłam.
Zostawiła całkiem skołowaną Katie zupełnie samą. Po prostu sobie poszła, nie przejmowała się opinią ludzi. Najważniejsze było jej samopoczucie. Nie wtrącała się też o niczego, chyba, że ją wyraźnie o to poproszono. Taka właśnie była Angela.
Tymczasem Mark postanowił ubiegać się o względy Barbie Benton (najbardziej różowej i niemiłej dziewczyny w całym Jamestown). Wiedział, że nikomu na niej nie zależy, więc myślał, że łatwo mu pójdzie. Niestety pomylił się. Barbie była wybredna i chociaż miałaby zostać stara panną, to jednak wolała nią zostać niżby zostać żoną jakiegoś beznadziejnego według niej chłopca:
-Witaj Barbie. Jak ty miło dzisiaj wyglądasz.
-Hm. Raczej nie, a teraz mów, o co ci chodzi. Nie mam czasu. Nie chcę zajmować się głupotami.
-Ależ Barbie. To wcale nie są głupoty. Chcę, abyś wiedziała, że bardzo mi się podobasz.
-I, co? Chcesz, żebym za ciebie wyszła? Nie ma mowy. Wielu próbowało, ale Barbie Benton nigdy nie wyjdzie za kogoś, komu na niej nie zależy.
-Kto tu mówił cokolwiek o małżeństwie. Ja tylko mówię, że jesteś ładna, ale skoro nawet komplementów nie uznajesz to trudno.
-Och, no dobrze. Komplementy uznaje, ale raczej wolę słuchać ich od dobrze mi znanych mężczyzn.
I tak oto Mark Darling wkradł się w łaski Barbie Benton. Jednak w tym samym czasie, gdzieś niedaleko, a dokładniej na Srebrnym Wzgórzu wydarzyło się coś niezwykłego. Wandeta Wallach podjęła w końcu decyzję. Po południu przyszedł do niej Andrew Strong i zapytał ją czy zechciałaby być jego żoną. Ona odpowiedziała zdecydowanie tak i tak to stała się narzeczoną Andrew Stronga. On był uszczęśliwiony z tego powodu i rozniósł tę wieść po całym Jamestown. Wieść ta dotarła także do Georga Stephensona, który był załamany z tego powodu. Udręczony, ale zdecydowany wyruszył do Wandety dowiedzieć się czy to prawda. Udało mu się dotrzeć do niej przed zmierzchem. Stanął przed domem, w którym mieszkała kobieta, którą kochał najbardziej na świecie. George wszedł powoli na schodki, jego złość mijała z każdym przebytym stopniem. Gdy stanął przed drzwiami złość wyparowała. Zapukał do drzwi i po chwili otworzyła mu Wandeta:
-Więc już wiesz…
-Wiem, ale nie jestem zły z tego powodu, gdy się dowiedziałem byłem roztrzęsiony i złość buchała ze mnie. Byłem udręczonym człowiekiem, ale wiem, że dokonałaś słusznego wyboru. Andrew Strong jest o wiele lepszy ode mnie. On będzie wiedział jak o ciebie zadbać, a ja nie miałbym nawet na suknie ślubną dla ciebie.
-Ale…
-Nie martw się o mnie Wandeto-George mówił spokojnie.-Cieszę się wraz z tobą. Wiem, że będziesz z nim szczęśliwa.
George miał już iść, ale Wandeta go zatrzymała. Popatrzyła się na niego wzrokiem przepełnionym szczęściem i powiedziała cicho:
-Cieszę się, że nie jesteś zły. Wiem, że mnie kochałeś i to być może bardziej niż Andrew, ale moje serce wybrało jego. Przepraszam.
-Nie masz, za co przepraszać. Do widzenia Wandeto. Mam nadzieję, że zaprosisz mnie na Wesele-uśmiechnął się, a w jego uśmiechu było coś takiego, co dawało poczucie szczęścia patrzącemu.
-Wiedz, że zaproszę na pewno. Żegnaj George.
Nie było kłótni, nie było łez. George odszedł w spokoju i poczuciu szczęścia, że ukochana osoba będzie szczęśliwa. Natomiast Wandeta patrzyła w dal za znikającą sylwetką Georga i była szczęśliwa, że już niedługo będzie panią Strongową.


Fajnie, fajnie. Mi się podoba. ^^
Masz talent, szczerze.
cheętnie przeczytam :)
tak właściwie to jest tylko początek, a bohaterowie są na podstawie moich znajomych. ja też tam jestem. Zebrałam wszystkie klasowe plotki, wymyśliłam imiona i nazwiska bohaterom i wszystko opisałam. To tylko mała cząstka na wordzie jest tego z 70 stron, a ma być jeszcze więcej xd


Takie sobie. Za dużo powtórzeń, zdecydowanie.
Podoba mi się .
Masz talent.
Nawet, fajne z tego co przeczytałam, bo całego mi się nie chce. :P
Trochę za dużo powtórzeń, ale i ak OK.
Takie sobie to opowiadanie. Za dużo powtórzeń i niektóre zdania są trochę ' drętwe ', tak sztucznie brzmią. Ale ogólnie nie jest żle.
Raczej mi się nie podoba.
Czytałam dużo tego typu opowiadań i było dużo lepszych.
Pisz dalej, może się wyrobisz.
Na razie trochę wyszedł nudny melodramat.
Za dużo powtórzeń.W każdym prawie zdaniu występuje czyjeś imię.Angela to.Angela tamto.
Jeżeli chcesz z tego zrobić wielkie miłosne ohy i ahy to akcja trochę za szybko się dzieje.
Tu z tym zrywa,za chwile już siedzi o innej.
I trochę więcej takiej...uczuciowości?
No i mogłabyś wprowadzić jakieś wydarzenia ciekawe.bo tak to trochę przydnudnawe.

Takie moje zdanie.
Nie, nie.
Za dużo powtórzeń, mogłabyś urozmaicić trochę tekst, a poza tym są okropne błędy interpunkcyjne.
Ważne że w ogóle piszesz, to się chwali. Jak na Twój wiek jest bardzo dobrze.
Fajne to tylko

Minęło kilka dni od dnia, kiedy Andrew oświadczył się Wandecie. W tym czasie George Stephenson zaczął chodzić do Barbie Benton. Od zawsze lubił rywalizować lepszymi od siebie. W tym wypadku był to Mark Darling. Tym razem jednak sprawa wyglądała inaczej, ponieważ Markowi nie zależało na Barbie. On chciał tylko pokazać Angeli Wallach, że nie potrzebuje jej. Nie było to jednak prawdą.
Matthew Wallach zaczął zabiegać o względy niejakiej Ameline Perk. Ona jednak oddalała jego zaloty, ponieważ wolała Matthewa Mattera. Matthew Matter był niewielkiego wzrostu i dlatego otrzymał przezwisko Small. Był jednym z trzech Matthew w całym Jamestown. Był Matthew Wallach, Matthew „Small” Matter i Matthew „Pig” Speed.
Matthew „Small” był urody zwykłej, ale jego wzrost przyciągał wzrok panien. Ameline była jedną z nich. Uwielbiała ona po prostu Matthewa „Smalla” tak jak Annie Speer. Matthew „Small” miał już swoją wybraną, była nią Garmia Jump. Tyle, że ona chciała za męża Georga Stephensona, a George jak już wiadomo zabiegał o względy Barbie, której serce jak na razie należało do Marka Darlinga, który flirtował z Barbie tylko dlatego, że chciał odegrać się na Angeli, którą kochał. Angela również kochała Marka, ale również chciała się na nim odegrać i dlatego chciała, aby George Stephenson zwrócił na nią uwagę. Jakie to poplątane. Jednak już niedługo miało się wyjaśnić kto z kim miał być.
Ameline Perk i Annie Speed były do siebie wrogo nastawione, a stało się to za sprawą pewnego chłopca. Matthewa „Smalla” Mattera. Zanim poróżniła ich kłótnia były dobrymi znajomymi. Niestety dowiedziały się o sobie zbyt wiele.
Annie szła do „Ogrodu białych wiśni” kiedy spotkała Ameline. Pomyślała, że to doskonała okazja, aby się lepiej poznać. Tak więc szły obie w milczeniu. Jednak jedna z nich chciała rozmawiać. Była to Annie. Zaczęła rozmowę:
-Jak to miło panią spotkać.
-Ach, tak. Doprawdy bardzo mi miło. Mamy wreszcie okazję się poznać.
-Nie wiem dlaczego los nie dał nam przedtem tej szansy.
-Doprawdy nie wiem, ale chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o pani.
-Ależ proszę mi nie mówić pani. To mnie krępuje. Mów do mnie Annie.
-Ja jestem Ameline-i podały sobie ręce na znak rozpoczynającej się przyjaźni.
-Więc, Ameline masz męża?
-Nie, ale mam kogoś na oku. A ty masz?
-Ja również nie mam. No, ale na oku kogoś mam.
-Kogo?-Ameline była ciekawską osobą.
-Ach! On jest taki…to Matthew „Small”.
-Kto?
-Matthew „Small”.
-Ale, ale…to mój wybranek.
-Że co? Panno Perk, nie pozwalaj sobie.
-To ty sobie nie pozwalaj wredna jędzo.
-Tak, tak mnie nazywasz. Lepiej popatrz na siebie. Phi, przyganiał kocioł garnkowi.
-Że niby ja jędza. Pożałujesz jeszcze…
-Chyba długo poczekam. Taka wytworna dama jak ty nigdy by nie dotknęła mnie. Zwykłej Annie-tu Annie wystawiła język Ameline.
-Żeby ci tego języka nie ucięli, a może sama go sobie przygryziesz. W końcu z takimi zębami…
-Jakimi? Moje są ładniejsze niż twoje. Koń ma mniejsze.
-Tak? To masz-Ameline z całej siły przywaliła Annie. Annie tylko się przewróciła, ale zaraz wstała. Nie mogła dać się tak obrażać.
-Żebyś wiedziała, że ja wcale słaba nie jestem-chwyciła rękaw bluzki Ameline i pociągła z całej siły. Tak, że prawie cała bluzka się podarła. Zostały same strzępki, Ameline pozostała w samym podkoszulku.
-Och ty wstrętna…wstrętna…
-No co?
-Ty wstrętna żaba-i pociągła ją za włosy.
Zaraz obie darły się, szczypały, gryzły, turlały, waliły, uderzały. Tak, że po chwili żadna z nich nie wyglądała zbyt pięknie. Podarte bluzki i spódnice. Na dziewczętach pozostały tylko strzępki dawnych ubrań. Ich włosy były rozczochrane. Na ziemi leżały resztki materiału z ubrań. Wyglądały fatalnie i tak się właśnie czuły. Obie patrzyła na siebie z wrogością. Po dłuższej chwili ciszy, kiedy zbierały z ziemi resztki ubrań Annie postanowiła się odezwać:
-To koniec Ameline Perk. Nie możemy być przyjaciółkami.
-Ja też tak uważam Annie Speed.
I rozeszły się w gniewie i nienawiści. Obie skłócone. Do tego prowadzi głupia kłótnia o chłopaka.
Mark szedł właśnie do Barbie kiedy zauważył dziewczynę. Nie widział jej z przodu, ale według niego była piękna. Podszedł do niej i przywitał się:
-Dzień dobry. Jestem Mark…-nie skończył, bo dziewczyna odwróciła się, a on zamarł ze zdziwienia. Ona wcale nie była lepsza. Patrzyła na niego ogłupiona i nie wiedziała co powiedzieć. Dziewczyną tą była Angela.
-Co…co ty tutaj robisz? I jakim prawem odzywasz się do mnie?
-Człowiek jest stworzenie wolnym i ma prawo robić co chce, a jak się coś nie podoba to proszę iść do sądu.
-A żebyś wiedział, że pójdę jeśli będziesz mnie nadal nachodził.
-Ja ją nachodzę. No coś podobnego. Ja cię nachodzę? Dziewczyno zastanów się co mówisz
-To raczej ty się zastanów. Ja nie mam się nad czym zastanawiać, jestem wolna i mam prawo robić co chcę, a zresztą to ty do mnie podszedłeś.
Angela odwróciła się na pięcie i poszła sobie pozostawiając Marka samemu sobie. I chociaż oboje wyglądali na złych i zdenerwowanych, to w rzeczywistości byli smutni i tęsknili za sobą.
Jednak Mark miał się spotkać z Barbie. Postanowił więc tam pójść bez względu na to co czuł. Szedł już parę dobrych chwil, kiedy zaczął myśleć jak mu dobrze było z Angelą. Jednak gdy tylko o tym pomyślał zaraz odtrącił tę myśl. Każdą taką myśl odpędzał od siebie niczym natrętne muchy. Spotkał Berbie przy drodze. Zrywała kwiaty. Jej czarne włosy rozwiewał wiatr. Jednak na Marku ten widok nie zrobił wrażenia. Obchodziła go tylko Angela.
-Witaj Barbie.
-O, cześć Mark-podbiegła do niego i go przytuliła. Mark nie był z tego zadowolony. W jego sercu był ciągle obraz Angeli.
-Jak się czujesz?
-Ach, dobrze. Był u mnie dzisiaj George. A jakie rzeczy mi mówił.
-Jakie?
-Wolałabym o tym nie mówić. Wiesz wydaje mi się, że on mnie, no kocha.
-Głupstwa mówisz. On po prostu chce sobie znaleźć żonę.
-Tak? To przecież jest tyle wolnych kobiet. Weźmy na przykład taką Paule de Chil, albo Mirinde Sloane lub Sienne Marsh czy Jackie Adams, albo taka Angela Wallach-na dźwięk tego ostatniego imienia serce Marka drgnęło.
-Dlaczego Angela?
-Co? No bo jest wolna, rzuciła cię przecież nie pamiętasz.
-Tak, ale…
-No co ale. Rzuciła cię. Ej, a może ty ją jeszcze kochasz-Barbie zaczęła coś podejrzewać.
-Nie, ależ skąd. Dlaczego miałbym ją kochać, przecież mnie rzuciła.
-No i dobrze.
I poszli razem do Barbie. Mark z nutą niepewności, a Barbie z nadzieją na nowe życie.
Ciepłego czerwcowego wieczora Ameline Perk wędrowała poprzez „Lasek Nimf”. Chyba Opatrzność przyprowadziła ją do „Źródła Nimf”, bo tam właśnie spotkała Matthewa Wallacha, dalekiego kuzyna Wandety. Los chyba chciał aby tam zawędrowała, bo Matthew stał tam i czekał na kogoś lub na coś:
-Na kogo czekasz?- Ameline chciała zagaić rozmowę.
-Czekałem na dzień, w którym cię znowu spotkam i stało się. I to tutaj w tym magicznym miejscu.
-Och, przestań. Przecież wiesz, że cię nie kocham. Dobrze wiesz do kogo należy moje serce.
-Wiem, ale ty równie dobrze wiesz, że serce tej osoby nie będzie twoje. On kocha inną. Wiesz o kim mówię?
Ameline wiedziała, aż za dobrze. Nienawidziła Garmi Jump odkąd ją poznała, a potem jeszcze ona ta wstrętna podstępna żmija rozkochała w sobie Matthewa „Smalta” ukochanego Ameline.
-Jednak ty wiesz równie dobrze, że serce Garmi należy do Georga Stephensona.
-Tak, ale ty wiesz i ja wiem, że George nigdy nie pokocha Garmi. Uważa ją za coś zbyt plotkarskiego i nazbyt złośliwego.
-Hm. No niestety. I to wszystko kręci się w kółko. Ty mnie, ja jego, on ją, ona jego, on ją, ona jego i tak dalej. I tak dalej.
-Może przełamiemy ten krąg. Skróćmy go chociaż o ten niewielki kawałek, skróćmy go o dwie osoby.
-NIE! Nie kocham cię i nie potrafię cię pokochać. Wiem, że prędzej czy później znalazłbyś sobie inną. Tak jak wtedy kiedy już prawie chciałam za ciebie wyjść, ty wstrętny oświadczyłeś się Pauli, ale ona była mądra i odrzuciła twoje oświadczyny.
-Wiesz, że nie musi tak być…
-Wiem, ale ja tak nie chcę. Nie chcę być twoja. Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że cię nie kocham? Nie rozumiesz?
-Rozumiem, ale wolałbym nie rozumieć. Teraz ja zadam ci pytanie. Rozumiesz, że cię kocham?
-Tak, ale…
-I drugie pytanie. Czy ty wiesz, że wtedy kiedy oświadczyłem się Pauli myślałem, że ty mnie nienawidzisz i że ze mną nigdy nie będziesz?
-Nie…
-Czy ty wiesz, że zależy mi na tobie? Że jesteś dla mnie wszystkim.
Ameline patrzyła na Matthewa wzrokiem zdziwienia i zdezorientowania. Nie wiedziała co powiedzieć. Do oczu napływały jej łzy. Chciała uciekać, ale nie mogła. Wiedział już z kim chciała być do końca życia, ale to wyznanie zmieniło w niej tyle. Wiedziała już co powiedzieć.
-Nie przestanę kochać Matthewa „Smalla”…
Matthew wstał i już chciał odejść, ale Ameline chwyciła go za rękę i trzymała go za nią dopóki nie wykrztusiła z siebie kilku słów:
-…ale mogę zacząć kochać ciebie.
W oczach Matthewa pojawiła się iskra nadziei. I z każdą chwilą jego serce napełniało się nową radością. Chwycił maleńką Amelinę w ramiona i podniósł ja do góry. Zaczął z nią tańczyć. Minęło kilka dobrych chwil zanim postawił ją na ziemi, a gdy to już się stało ona przytuliła się do niego. On pocałował ją w czoło i wyszeptał jej do ucha „Kocham Cię”.
W innej części „Lasku Nimf”, a mianowicie w „Ołtarzyku Czystych Dusz”. Tam to się spotkali Mark i Barbie. Rozmawiali o wielu rzeczach, a szczególnie o jednej. Właściwie to nie była rzecz, a był to człowiek, a dokładniej George Stephenson:
-Barbie ja nie chcę, żebyś się z nim spotykała.
-Ja wielu rzeczy nie chcę, ale no cóż te rzeczy są i już zawsze będą. Wiesz, że Wandeta wychodzi za mąż. Naprawdę już myślałam, że nigdy nie zdecyduje za którego wyjść. Phi. Ja bym wiedziała od razu.
-Nie zmieniaj tematu rozmawiamy o Georgu. Ja już raz chciałem zmienić temat i gorzko tego pożałowałem.
-Mówisz o Angeli, prawda? Jak to właściwie było, że się rozstaliście.
-Nie ma o czym mówić. Ja ją kochałem, a ona mnie. Poróżniła nas bezsensowna kłótnia.
-Wciąż o niej myślisz. Wiem to…powiem Georgowi, że nie chcę go i zamierzam przyjąć twoje zaręczyny.
Z twarzy Marka zniknął uśmiech. Nie wiedział co powiedzieć. Myślał o Barbie raczej jak o narzędziu wyrządzenia krzywdy Angeli, a nie jak o kandydatce na żonę.
-Bo przecież zamierzasz mi się oświadczyć. Zamierzasz?
-Oczywiście-Mark skłamał. Nigdy nie chciał się oświadczyć Barbie. Uważał, że jest brzydka, głupia i złośliwa.
Barbie uśmiechnęła się. Był to uśmiech wyższości. Czuła, że góruje nad Angelą, ale nie była to prawda. Mark wciąż kochał Angele i chciał się z nią ożenić, nawet jutro. Niestety los nie dał mu tej szansy. On ją zaprzepaścił i teraz chciałby to naprawić. Niestety nie mógł.
to mnie poraził brak/złe użycie stylistyki. poza tym, to, co wyżej - powtórzenia.
a fabuła głupia jak 150. :P
Znasz już chyba opinię na temat tego opowiadania.
Jak będziesz chciała coś dopisać to zrób to w temacie o naszej twórczości.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centurion.xlx.pl